Operancia to turowy dungeon crawler RPG w starym stylu. Wyprodukowana została przez ZEN Studios, znanego przede wszystkim z różnego rodzaju pinballi, często na licencji znanych marek takich jak Star Wars czy Marvell. Deweloper pochodzi z Węgier i to właśnie ich ludowe opowieści były inspiracją dla fabuły. Operencia: The Stolen Sun garściami czerpie przy tym z mechanik znanych dobrze fanom klasyki gatunku popularnego w latach 80 i 90, czyli serii Might and Magic. Nie mamy otwartego świata, możemy poruszać się jedynie skokowo w czterech kierunkach po planszy składającej się z kafelków.
Operencia: The Stolen Sun została wydana w zeszłym roku na Xbox One i PC a w marcu 2020 również na PS4 i Nintendo Switch. Właśnie na pstryczku miałem okazję ograć ją dzięki uprzejmości producenta, który udostępnił mi kod.
Przed odpaleniem gry absolutnie nic o niej nie wiedziałem, nie widziałem żadnego trailera, nawet nie do końca wiedziałem jaki gatunek reprezentuje. Po przejściu prologu, który wprowadza nas niejako w mitologię świata, gra mnie nie przekonała. Ciężko było mi się przekonać do dość archaicznego sterowania. Poruszanie po mapie jest bardzo toporne i nawet po spędzeniu ponad 40 godzin w grze nadal nie mogłem do niego przywyknąć. Dałem jej jednak szansę i nie żałuję! Serio! Gra wciąga niemiłosiernie, pomimo iż kilka razy chciałem ją już odpuścić, ale to głównie na problemy czysto techniczne o czym później.
Informacja dla rodziców.
Jako, że jestem rodzicem dwójki dzieci (co prawda są jeszcze za małe aby grać) i stwierdziłem, że w polskim internecie brakuje informacji, które pomogą “niegrającym” rodzicom zorientować się w co chcą zagrać ich dzieciaki. W swoich opiniach o grach dodaje kilka akapitów z informacjami dla rodziców. Od razu zaznaczam, że nie mam kompetencji do stwierdzenia co jest dobre dla dzieci, a co nie. Poniższe opinie powstały w wyniku opracowania ze strony: https://www.commonsensemedia.org/game-reviews/operencia-the-stolen-sun
Ograniczenia wiekowe
Według PEGI 12+ według Common Sense Media 13+.
Przesłanie

Motywem przewodnim jest chęć ocalenia świata. To ona napędza całą historię. Pojawiają się motywy przyjaźni i przeznaczenia.
Każdy bohater jest złożony z mieszanką cech. Niektórzy wydają się chciwi, egocentryczni, zbyt chętne do walki, ale zwykle robią to, co trzeba. Postać gracza – którego płeć i wygląd można dostosować – jest sumieniem grupy.
Trudność


Gracze mogą dostosować różne opcje trudności (np. czy włączyć trwałą śmierć) na początku gry, ale zagadki pozostają trudne niezależnie od ustawień. Samouczki zawierają szczegółowe wyjaśnienia dotyczące mechaniki gry, ale opanowanie walki i rozwoju postaci wymaga czasu. Wymagana jest dobra znajomość języka angielskiego.
Przemoc


Turowe walki z widokiem z pierwszej osoby przeciwko stworzeniom fantasy, takim jak szkielety i smoki, obejmuje średniowieczną broń (miecze, młoty, tarcze, łuki) i magię. Rozpryski krwi czasami towarzyszą udanym trafieniom. Wrogowie znikają po pokonaniu.
Sex, narkotyki, alkohol, wulgarny język:



Gracze od czasu do czasu spotykają delikatnie wulgarny język w tekście i dialogach mówionych, w tym słowo „pissing”. Oczywiście wszystko w języku angielskim.
O co chodzi?
Grę rozpoczyna prolog, w którym dowodzimy między innymi Królem Attylą (tak to ten Attyla wielki wódz Hunów) oraz jego żoną, Królową Reką. Świat Operencji został najechany przez demony z podziemi a my musimy je powstrzymać. Naturalnie udaje nam się to. Dzięki pokonaniu smoka. Po zamknięciu wrót do podziemnego świata w krainie zapada spokój. Trwał on, dopóki Król Attyla żył. To on jednoczył Operencje. Po jego śmierci zło znowu zaczęło wychodzić na powierzchnię.
Po prologu przechodzimy już do właściwej rozgrywki. Na początku wybieramy poziom trudności, mam tutaj kilka elementów które na niego wpływają. Możemy wyłączyć minimapę, wyłączyć znaczniki na mapie oraz automatyczne save, włączyć permanentna śmierć, a zmiana ustawienia opcji “betyár” (z węgierskiego “rozbójnik”) sprawi, że przeciwnicy będą mocniejsi.
Następnie przechodzimy do klasycznego dla tego typu gier kreatora postaci. Musimy wybrać klasę postaci. Do wyboru mamy wojownika, łowcę i maga. Możemy zdefiniować jego płeć, pochodzenie oraz wybrać wygląd spośród kilku dostępnych wizerunków. Oczywiście również rozdysponujemy punkty atrybutów oraz wybierzemy umiejętności. Nieco dziwnym zabiegiem jest brak możliwości wpisania dowolnego imienia, możemy jedynie wybrać je z listy przygotowanych przez twórców.
Węgierska mitologia.
Nasza historia rozpoczyna się od wizji młodego farmera (czyli nas) i jego snów przedstawiających białego jelenia prowadzącego do podwodnego zamku. Jego ojciec jest przekonany, że jest to wizja Cudownego Jelenia (postać niezwykle istotna w mitologii węgierskiej) i powinien podążać za swoimi wizjami. Tak też uczynił. Wizja staje się rzeczywistością a my stajemy przed masą zagadek, wrogów z podziemnych światów i wyzwaniem odnalezieniem Słońca, które zostało uprowadzone.
Tak jak wspomniałem Operencia: The Stolen Sun osadza nas w świecie węgierskich wierzeń ludowych. Cudowny Jeleń, Attyla, Podziemny Świat, smoki oraz podwodne zamki to tylko początek odniesień do mitologii węgierskiej. W grze mamy wiele wszelkiego rodzaju szamaństwa oraz wyraźnie zaznaczony trójpodział świata na trzy sfery taki jak w mitologii węgierskiej: Świat Środkowy zamieszkały przez ludzi oraz istoty ponadnaturalna, Świat Wyższy zamieszkały przez dobre duchy oraz Świat Niższy, czyli Podziemia. Osią świata jest Wielkie Bez wierzchołkowe Drzewo, które również przemierzamy w świecie gry.
Operencia: The Stolen Sun bezustannie przypomina nam z jaką kulturą obcujemy, w świecie mamy mnóstwo nazw własnych pozostawiono w oryginalnej pisowni z charakterystycznymi znakami diakrytycznymi dla języka węgierskiego.
Dużyna
Po wylądowaniu w podwodnym zamku trafiamy z bliżej nieokreślonych powodów do lochów. Uciekający z nich natrafiamy na pierwszego kompana Jośkę. Od razu możemy wyczuć niezwykłą “chemię” pomiędzy naszym głównym bohaterem a nowo poznanym “rozbójnikiem”. Przez całą grę wymieniają się docinkami i inteligentnymi uszczypliwością.
Wszystkie interakcje pomiędzy bohaterami prezentowane są w postaci dubbingowanych dialogów. Nie mamy tutaj wstawek filmowych a jedynie proste rysunki postaci pojawiające się na ekranie w momencie wypowiadanych kwestii.
Są one zawsze ukazane w tej samej pozie z tymi samymi emocjami. Dlatego na wielkie brawa zasługują aktorzy podkładający głos pod dialogi i reżyseria dialogów. Wczuli się oni na prawdę rewelacyjnie w swoje role i w zasadzie zawsze idealnie nadają klimat scenom, perfekcyjnie przekazując emocje. Czy to są właśnie jakieś żarty i uszczypliwości czy pełne grozy dynamiczne sceny. Perfekcyjnie można wyczuć relacje pomiędzy bohaterami mimo ich interakcje są tak skromnie przedstawione. Nie widzimy mimiki twarzy czy pozy “jedynie’ głos.


Zbiegiem czasu do naszej ekipy dołączają inni kompani powiększając naszą drużynę. Za każdym z nich stoi niezwykle ciekawa historia. Łącznie (wliczając naszą główną postać) mamy ich siedem. Natomiast jednocześnie możemy walczyć jedynie czteroma z tym, że postać główna jest zawsze obowiązkowa. Czyli możemy zmieniać trzech naszych wojowników. Często towarzyszą nam też inne postacie, ale stanowią one tylko tło fabularne, nie możemy ich wystawiać do walki. Od czasu do czasu dają tylko komentarze do tego co widzimy.
Wyjątkiem jest czarownica, która w pewnym momencie postanawia wędrować razem z nami. Jest ona również w naszej drużynie i pełni ona rolę sklepikarki. W obozowiskach przy ogniskach możemy od niej kupować różne artefakty. Dlaczego nie możemy jej zatłuc i po prostu zabrać całego towaru? Cóż jest to wyjaśnione fabularnie całkiem nieźle.
Rozwój
Tak jak w każdej grze RPG, taki i w Operencia zbieramy doświadczenie i mamy możliwość rozwoju postacie po zdobyciu kolejnego poziomu. Rozdzielamy wówczas kolejne atrybuty i wybieramy umiejętności. Istotny jest fakt, iż doświadczenie zdobywają wszyscy członkowie drużyny a nie tylko ci którymi aktualnie walczymy. Daje nam to możliwość wystawienia do walki dowolnego bohatera niezależnie na którym etapie gry jesteśmy i nie musimy levelować postaci. Nie byłoby to też za bardzo możliwe, ponieważ wrogowie się nie odradzają i raz pokonani już się nie pojawią.
Doświadczenie zdobywamy nie tylko w walce, ale również wykonując zadania, odkrywając sekrety czy odsłaniając całą mapę.
Drzewka umiejętności nie są rozbudowane. Każda postać ma trzy gałęzie rozwoju postaci w każdej jest po kilka umiejętności głównych i kilka pasywny (zwiększanie siły, obrażeń krytycznych etc.).
Mam również możliwość w każdej chwili rozdysponować atrybuty i umiejętności postaci na nowo. Daje nam to pewne pole manewru, gdy na przykład natrafimy na lokacje, gdzie wrogowie się niewrażliwi na ogień a my poszliśmy właśnie w tym kierunku. Nic nie stoi nam na przeszkodzie, aby przekształcić naszego maga władającego główne ogniem na takiego ze specjalizacją w piorunach.
Rozgrywka.
Rozgrywka w Operencia: The Stolen Sun podzielona jest na dwa główne elementy. Przemieszczanie się po mapie głównej na której rozwiązujemy zagadki i poznajemy elementy świata. Na niej umiejscowieni są przeciwnicy po zbliżeniu do jednego z nich przechodzimy na ekran potyczki, gdzie toczymy walkę.
Dużych lokacji jest dwanaście i są to lasy, grobowce czy nawet zamek inspirowany faktycznie istniejącym lokacjami takimi jak Forteca Deva czy Bálványos. Trzeba przyznać, że są świetnie zaprojektowane i każda tworzy niezły klimat.
Same walki są rozgrywane w systemie turowym. Jest to dość klasyczne rozwiązanie, chyba każdy fan turówek będzie wiedział o co chodzi. Walki rozpoczynają się, gdy trafimy na jakiegoś wroga. Oni są reprezentowaniu na mapie poprzez pojedyncze “awatary” przemieszczające się swoimi ścieżkami. Pojedyncze awatary, czyli na mapie widzimy jednego przeciwnika, ale po wejściu “na niego” przenosimy się do ekranu walki i tam okazuje się, że jest ich troje albo i pięcioro. Często możemy ich pominąć nawet przechodząc 2 kafelki od nich. Są też jednak tacy którzy już z daleka do nas biegną i nie ma szans ich uniknąć.
Walka to totalnie standardowa mechanika. Do wyboru mamy atak wręcz, atak z dystansu, blok albo jeden z kilku zdobytych skilli. Możemy też użyć mikstury (leczenia, odnowienia manny etc.) albo kilka specjalnych umiejętności. Możemy ich użyć raz na jakiś czas, musimy czekać aż się „naładują”. Mamy tutaj połączenie taktyki z odrobiną szczęścia i losowości. Oczywiście mamy do dyspozycji cały szereg żywiołów a co z tym idzie odporności na nie albo większa wrażliwość. Mamy też sporo umiejętności zadających obrażenia fizyczne, niektóre zadają obrażenia wielu wrogą, niektóre potrafią zadać od razu śmiertelne obrażenia. Naturalnie są też takie które leczą i odnawiają mane.
Walki nie były za specjalnie trudne, może faktycznie w niektórych lokacjach częściej trzeba było zregenerować drużynę a do niektórych walk z bossami podchodzić po kilka razy. Większość walk była do przejścia na raz. Dopiero pod koniec gry walki zaczęły stanowić poważny problem, ale było to bardziej za niski poziom moich postaci. Musiałem wrócić do wcześniejszych lokacji, aby odkryć trochę sekretów i dobić pominiętych przeciwników.
Tak jak wspomniałem walczymy drużynowo. Przegrywamy dopiero jak wszyscy z naszej drużyny polegną. Wówczas zaczynamy od ostatniego save. Gdy podczas walki polegnie na przykład tylko jeden bohater po skończonej walce nadal jest on “żywy” ale posiada tylko 1 punkt zdrowia. Możemy go bez problemu uleczyć jakąś umiejętnością leczniczą któregoś z bohaterów albo miksturą.
Crafting.
A właśnie mikstury nie zdobywamy ani nie kupujemy. Możemy je otrzymać po wcześniejszym znalezieniu przepisu na nie. I tutaj pojawia się interesująca mechanika. Przyrządzanie mikstur nie polega na zbieraniu potrzebnych składników a następnym ich łączeniu, tak jak większości gier w których znajduje się crafting. W Operencia przypomina on rozwiązywanie kolejnej zagadki.
Jak to wygląda? O na przykład zdobywamy przepis na miksturę leczniczą. Aby ją wykonać musimy udać się do ogniska. Ogniska to nasze obozowiska, gdzie możemy zapisać grę (mamy również system auto save, ale nie jest on idealny o czym później), odpocząć (uleczyć się i odnowić mikstury), kupić nowe przedmioty itp. Możemy też przyrządzić coś ze znalezionego przepisu. Robimy to poprzez odpowiednie umieszczenie na prawidłowych miejscach odpowiednich składników które już posiadamy, a w jakiej kolejności to zrobić dowiemy się dzięki wskazówkom w przepisie.
Wskazówki wyglądają na przykład tak: korzeń powinien być dodany tuż przed grzybem a dopiero później zboże. Płatek nie może być ostatni i nie może pochodzić z pola, ale dodaje się go po jakiejś trującej roślinie. I tak dalej. Poniżej macie screena jak wygląda taki przepis.


Znajdźki.
W grze naturalnie mamy możliwość wyposażenia naszych bohaterów w znalezione oręże. Po każdej walce wypadają przedmioty i często jest to broń lub zbroja. Oczywiście dla każdej klasy postaci znajduje się odpowiednia broń dająca lepsze bonusy. Wydaje mi się, że nie ma tutaj losowości, jeśli chodzi o wypadanie przedmiotów. Zawsze z danego przeciwnika wypadanie taki sam przedmiot.
Mam też zestawy przedmiotów (coś znanego z serii Diablo). Gdy zakładamy przedmioty z jednego zestawy dostajemy dodatkowe bonusy, za każdy przedmiot z danego setu.
Trochę uciążliwe jest żonglowanie przedmiotami po zmianie bohaterów w drużynie. Jeśli zmienimy bohaterów w teamie musimy od nowa zakładać wszystkie przedmioty, bo gdy tylko jakiś wojownik trafi na “ławkę rezerwowych” automatycznie wszystkie przedmioty są z niego zdejmowane. Trochę ten proces ułatwia opcja automatycznego zakładania najbardziej optymalnych przedmiotów na postać. Nie działa ona idealnie ale pomoże oszczędzić trochę czasu.
Zagadki.
Dużą część gry stanowią zagadki. Zagadki jak to zagadki. Jedne są łatwiejsze inne trudniejsze, niektóre bardziej logiczne inne mniej. Większość sprowadza się do odnalezienia odpowiednich przedmiotów, użycia jakiegoś przedmioty w miejscu X, poukładanie jakiś układanek, poprzestawaniu jakiś dźwigni, ustawienia odpowiednio równoważni itd. Generalnie zagadki to było to co najbardziej mnie wciągnęło.
W większości były bardzo satysfakcjonujące, chociaż nie raz zdarzyło mi się długo błądzić i szukać rozwiązania, czy to jakiegoś przedmiotu. Tutaj właśnie może niekiedy brakowało mi jakiegoś wyraźniejszego zaznaczenia z jakimi przedmiotami możemy wejść w interakcje a z jakimi nie. Gdzie możemy coś wetknąć a gdzie nie. Okej zazwyczaj było to zaznaczone poprzez błysk, ale nie zawsze. Często nasi kompani dają nam jakieś podpowiedzi co może nas naprowadzić na rozwiązanie. Przyznam się bez bicia, że trzy razy musiałem użyć solucji, aby przejść dalej.
Do rozwiązywania niektórych zagadek będziemy używać artefaktów znalezionych po drodze. Takich jak szpadel do wykopywania skrzyni ze skarbami, pióro gryfa do zmuszenia niektórych przedmiotów do lewitacji czy mechanicznego koguta… Czasami, aby odkryć wszystkie sekrety danej mapy będziemy musieli do niej wrócić, gdy uzyskamy dostęp do jakiegoś nowego artefaktu albo znajdziemy jakiś przedmiot w późniejszej lokacji. Nie jest to częste, ale z pewnością kilka razy tak robiłem.
Grafika.
Grafika jest okej, ale nie jest to na pewno mocna strona gry. Gra została stworzona na silniku Unreal Engine 4, ale oczywiście wersja na Nintendo Switch nie wygląda tak dobrze jak jej odpowiednik na Xbox czy PC. Generalnie miałem czasami wrażenie, że większość użytych grafik zostało zakupionych z jakiejś gotowej bazy z assetami. Jest to stwierdzenie krzywdzące, bo tak się nie stało, ale to moje odczucie. Jedyne co mnie urzekło od strony wizualnej to rysowane postacie podczas dialogów oraz animacje w przerywnikach filmowych al’a książeczka z wycinankami.
W trybie przenośnym grafika jest sporo niższej rozdzielczości niż gdy podłączyłem konsole do stacji dokujące. Na telewizorze gra wygląda o wiele lepiej. Sama konwersja na Nintendo Switch została zrobiona przyzwoicie, gra chodzi płynnie, dosłownie 2 razy miałem wyraźne “chrupnięcie”. Teksty zostały dostosowane do innej rozdzielczości. Jedyne co zostało pominięte to mapa. Jej rozdzielczość jest tragiczna. Po przybliżeniu nie jesteśmy wstanie rozpoznać znaczników na niej i bardziej musimy się domyślać co one symbolizują.


Na odnotowanie zasługuje fakt, iż gra posiada możliwość grania w stu procentach jedynie za pomocą ekranu dotykowego. Jest to chyba pierwsza gra w jaką grałem na Nintendo Switch, którą można od początku do końca przejść bez pada. Prawdopodobnie jest to przygotowanie pod wydanie gry na smartfony. Niemniej cieszy taki zabieg. Co prawda głównie grałem za pomocą klasycznych kontrolerów, ale w trybie przenośnym czasami wolałem kliknąć jakąś ikonkę na ekranie niż wybierać przyciskami.
Gliche.
Natrafiłem również na dwa sporę glitche. Oba były związane z wczytaniem save po tym jak zginąłem. Warto zaznaczyć, że gra oferuje system autosave (mamy dostępne dwa ostatnie autosave) ale również możemy zapisywać grę ręcznie po odnalezieniu ogniska.
Pod koniec jednej z map walczyłem z bossem. Za pierwszym razem poległem. Gra wczytała autosave. Po dotarciu ponownie do miejsca, gdzie znajdował się boss napotkałem na taki błąd:
Boss faktycznie się tam znajdował, ale był w połowie osadzony w teksturze podłoża a sama walka nie została uruchomiona. Musiałem wczytać grę z manualnego save’a. Na szczęście nie było to daleko, ale trzeba było ponownie pokonać kilku przeciwników.
Podobną sytuacje miałem później, gdy musiałem odnaleźć ileś tam kluczy. Po odnalezieniu jednego z nich od razu trafimy na walkę. Jak polegniemy to zaczynamy od autosave zaraz po podniesieniu owego klucza. Problem w tym, że klucza już nie było w tym miejscu ani w moim ekwipunku. Czyli musiałem znowu wczytać save wcześniejszy. Po wczytaniu nie miałem dwóch wcześniej znalezionych kluczy.
Muzyka.
Muzyka w grze jest bardzo przyzwoita, świetnie wpasowuje się w klimat gry. Robi to tak dobrze, że przez większość gry nawet nie zwracałem na nią uwagi. 🙂 Brzdąkał sobie w tle. Brakuje tutaj jakiegoś charakterystycznego motywu przewodniego. Nie jestem za specjalnym znawcą muzyki, ale powiedzmy, że jest to coś w stylu ścieżki dźwiękowej z Władcy Pierścieni tylko może trochę mniej “epicka”.
Podsumowanie.
Operencia: The Stolen Sun pomimo swoich archaicznych mechanik potrafi wciągnąć bez reszty na wiele godzin! Gra na pewno obowiązkowa dla fanów dungeon crawlerów i zagadek. Buduje ciekawą opowieść w nowym świecie i mitologii, z która ciężko było się wcześniej zetknąć a jednocześnie powinna być nam bliska, bo to też jest Europa środkowa. Do tego wyraźnie zarysowane postaci ze świetnymi dialogami. Nie wiem czy Zen Studios można zaklasyfikować jako producenta gier indie ale jeśli tak to z pewnością można powiedzieć, że Operencia to Indyk Warty Ogrania! Gra jest dostępna jedynie w eShopie a cena to 120 zł.
W punkt:
- Dungeon crawler
- RPG w starym stylu
- Turowe walki
- Masa zagadek
- Archaiczne sterowanie
- Mitologia węgierska
- Wciągająca
- Zabawa na ponad 40 godzin
Ocena
Jak zauważyłeś do moich recenzji nie wystawiam ocen. Zamiast tego pod koniec w punktach wypisuje najważniejsze moim zdaniem rzeczy o grze. Nie nazywam ich ani plusami, ani minusami. Po prostu sam zdecyduj czy dla Ciebie to jest plus czy minus.
Niemniej wprowadzam możliwość głosowania dla moich czytelników. Jeśli grałeś w tą grę i masz o niej jakieś zdanie, które potrafisz wyrazić w formie oceny od 1 do 5 to możesz to zrobić poniżej. Serdecznie zachęcam!