Recenzja Ministry of Broadcast na Nintendo Switch

Ministry of Broadcast odkryłem przez przypadek, gdzieś rzucił mi się w oczy zwiastun, który przykuł mnie ładnym pixel artem i interesującą tematyką. Później dowiedziałem się, że robi ją niezależne studio z Czech a jako że jestem wielkim fanem indyków, zwłaszcza z naszego regionu to bardzo szybko wpisałem ją na moją listę życzeń. Gra wyszła na Nintendo Switch 28 kwietnia 2020 roku i od razu po pojawieniu się w eShop’ie kupiłem ją. MoB ukończyłem dopiero teraz, czyli pół roku po premierze. Czy to oznacza, że gra jest słaba i nie spełniła moich oczekiwań? Otóż nie! Zapraszam na moją mini recenzję Ministry of Broadcast. 

O co chodzi w Ministry of Broadcast?

Ministry of Broadcast to platformówka z dużą ilością łamigłówek. Mamy w niej wiele skakania po platformach, ale też znajdowania dźwigni, zapadni, podnośników itp., aby przejść dalej. Wszystko to w pixel artowej grafice 2D. 

Historia w Ministry of Broadcast mocno inspirowana jest Orwellem i jego książką 1984. W grze tak jak i w książce napotkamy mechanizmy obrazujące system totalitarny. Akcja gry dzieje się w kraju, który został podzielony na pół Murem. Nasz główny bohater zwany w grze Pomarańczowym (z racji na rude włosy) albo Bez Butym (całą grę przejdzie na bosaka) trafia do telewizyjnego programu “The Wall Show”. Program telewizyjny to swego rodzaju reality show w którym bohater ma za zadanie przechodzić przez kolejne dni zdjęciowe rozwiązując zagadki a przy okazji dokonywać wielu moralnych wyborów.

Ministry of Broadcast Nintendo Switch

Reality show jak za Gomułki.

Muszę przyznać, iż pomimo ubogiej grafiki i braku głosu aktorów (mamy jedynie tekst pisany – tylko w jednej scenie zastosowana tak zwany voice acting) niektóre sceny były dla mnie druzgocące. W szczególności te na początku gry, bo w sumie wraz upływającym czasem razem z protagonistą sami poddajemy się systemowi i stajemy się niewzruszeni na pewne sytuacje. Nagrodą w programie jest możliwość przejechania na drugą stronę Muru a to właśnie tam znajduje się rodzina Pomarańczowego.

Sam plan zdjęciowy programu w jakim uczestniczymy nie wygląda standardowo, przypomina on coś pomiędzy więzieniem a jakimś tajnym laboratorium rządowym. W gruncie rzeczy to też nie mamy pewności, czy rzeczy, które napotykamy i działania jakie podejmujemy to są na serio czy tylko stanowią element stworzonego scenariusza programu.

Język polski jest… ale nie na Switch’u.

Praktycznie przez całą grę towarzyszy nam Wrona. W sposób ironiczny komentuje nasze działania, pomaga nam czy opowiada o świecie gry. Dużo mamy przebijania “trzeciej ściany” i odniesień do popkultury. Niestety, aby to wszystko wyłapać trzeba znać język angielski. Ministry of Broadcast posiada polską wersję językową, ale nie na Nintendo Switch. W wersji PC bez problemu możemy zagrać po polsku, co ciekawe w napisach końcowych na Switch’u też mamy informację o osobach odpowiedzialnych za lokalizację. Nie wiem, czy to jest jakieś niedopatrzenie producentów czy stoi za tym jakiś większy problem. Ni mniej angielski użyty w grze jest raczej prosty. Sądzę, że z podstawową znajomością angielskiego zrozumiemy większość historii gry. Na początku problemem był dla mnie zbyt szybko znikający tekst, na szczęście szybkość tekstu dość precyzyjnie można określić w ustawieniach gry.

Nie jest łatwo.

Gra jest dość trudna w połączeniu z niezbyt precyzyjnym sterowaniem powoduje to, że nie raz musiałem jakieś miejscówki powtarzać po kilkanaście razy. Nie sądzę, aby był to problem gry, raczej było to intencjonalnie rozwiązanie twórców gry. Niektóre platformy wymagają praktycznie pixel perfekcyjnego skakania, czy gdy mamy coś do przejścia w określonym czasie (kilka razy podczas gry) musimy nauczyć się po prostu schematu na pamięć wymierzonego co do sekundy. To samo ze sterowaniem, wydaję się toporne, ale niektórzy się doszukują (pewnie słusznie) inspiracji oryginalnym Prince of Persia. Te dwie rzeczy były główną przyczyną, dlaczego przejście gry zajęło mi tyle czasu. Mam mało cierpliwości i wiele razy wychodziłem wkurzony z gry i wracałem dopiero po jakimś czasie. Ministry of Broadcast to była dla mnie tak zwana gra przerywnik o dużego tytułu. Często odgrywając jakiś duży tytuł robię sobie przerywniki na coś “mniejszego”. 

Raz zdarzyło mi się zmniejszyć poziom trudności z “normala” do “łatwego” bo nie mogłem wyrobić się w jednej z czasówek. Do wyboru mamy tylko dwa poziomy trudności. 

Pomimo iż będziemy ginąć wiele razy to automatyczne punkty kontrolne są rozmieszczone dość gęsto a wznowienie gry po śmierci następuje praktycznie natychmiastowo (wciskając przycisk “-” na kontrolerze).

Zagadki skupiają się na przełączaniu przełączników, otwieraniem drzwi, omijaniu strażników czy torowaniu sobie drogi metodą “po trupach do celu”. Czasami musimy dokonać wyborów moralnych, które tak naprawdę nie są wyborami. Aby zajść dalej musimy po prostu pewne rzeczy zrobić.

Parę razy musiałem trochę dłużej posiedzieć nad jakąś łamigłówką, bo rozwiązanie nie było takie oczywiste. Albo trzeba było dobrze wymierzyć timing, aby wszystko zagrało tak jak chciałem. Oczywiście wykorzystywane są po kilka razy takie same mechanizmy, ale też stosunkowo często dochodzą nowe przez co nie czujemy się znudzeni a przy okazji mamy satysfakcję z ich rozwiązywania. No może pod koniec miałem z dwa trzy razy pomyślałem “o znowu to!”.

Grafika jak możecie zaobserwować na screenach albo moim wideo z rozgrywki to najwyższej klasy pixel art. Szczegółowy, z ładnie narysowanymi widokami w oddali czy klimatycznymi lokacjami. Animacje płynne. Zawsze ciężko mi jest mówić o grafice najlepiej sprawdźcie poniższe screeny.

Ministry of Broadcast przechodzimy raczej w ciszy, muzyka pojawia się praktycznie jedynie w ważniejszych momentach. Nie mamy głosów aktorów. Na pewno niezapomnianym i pewnie znienawidzonym przez wielu będzie dźwięk krakania towarzyszącej nam wrony, który usłyszymy za każdym razem, gdy zginiemy. 

Grę ukończyłem w ponad 7 godzin, ale w interencie znalazłem przejście w niemal o połowy szybciej. Wszystko zależy jak dobrze nam idzie. Mi widocznie średnio. Tak czy inaczej nie uważam tego czasu za stracony. Obcowałem z grą, w której widać serducho wyłożone przez twórców, przesłanie niosące w grze poprzez zastosowanie prostych środków. 

W punkt:

  • Platformówka
  • Z dużą ilością zagadek
  • Satysfakcjonująca
  • Trudna
  • Czasami irytująca
  • Piękny szczegółowy pixel art
  • Klimat totalitaryzmu pełną gębą
  • Zabijamy chociaż nie używamy broni
  • Wybory (?) moralne
  • Brak języka polskiego chociaż na PC jest.

Ministry of Broadcast jest dostępne w eShop w regularnej cenie 60 zł. Można też dorwać wersję pudełkową np. w sklepie Ultima.

Ocena

Jak zauważyłeś do moich recenzji nie wystawiam ocen. Zamiast tego pod koniec w punktach wypisuje najważniejsze moim zdaniem rzeczy o grze. Nie nazywam ich ani plusami, ani minusami. Po prostu sam zdecyduj czy dla Ciebie to jest plus czy minus.

Niemniej wprowadzam możliwość głosowania dla moich czytelników. Jeśli grałeś w tą grę i masz o niej jakieś zdanie, które potrafisz wyrazić w formie oceny od 1 do 5 to możesz to zrobić poniżej. Serdecznie zachęcam!

Grałeś? Możesz wystawić ocenę.
[Ilość głosów: 2 Ocena: 4.5]

Dodaj komentarz